Czy chcesz mieć diabelską EREKCJĘ ?
Takie pytanie umieszczone nad płonącym czerwonym płomieniem guzikiem z napisem „TAK”, widzę w emilku, który przysłała do mnie niejaka Anna/Clavin/WP.PL. Mam darmową skrzynkę na Wirtualnej Polsce i kilka podobnych maili dostaję niestety codziennie. Obok płonącego guzika jest niebieski z napisem „NIE” – prawdopodobnie w niebiosach nie potrzebują diabelskiej erekcji. Po kliknięciu w obrazek, oczywiście wszystko jedno w przycisk TAK czy NIE, przeniesiony zostaję na stronę, gdzie zamówić mogę opakowania Clavin-u. Dalej nie testuję. Ani procedury zakupu, ani skuteczności specyfiku. Dla uproszczenia nie wnikam też, co dokładnie oznacza w tym kontekście przymiotnik „diabelska” i zakładam, że to taka erekcja, która pozwala dużo grzeszyć. Czyli po zażyciu Clavinu mam wzwód jak każdy diabeł – natychmiastowy, pełny i trwający godzinami. Przyjmuję, że oferta skierowana jest do amatorów podobnych uniesień.
Kolejny przykład żerowania na ludzkiej głupocie. Zapłać człowieczku, łyknij Clavin i poczuj się „dobrze”. Przez chwilę. Jeśli w ogóle uda ci się cokolwiek zdziałać. Wszystko po to, żeby choć na moment zapomnieć o bolesnej rzeczywistości. Bo jeśli mój zły porucznik ma kłopoty ze stawaniem na baczność, to jest też ku temu przyczyna. Lub wiele przyczyn. Regulacji może wymagać układ krążenia, a dieta i nawyki wielu zmian. Do wyhamowania może być tempo życia, a do redukcji poziom codziennie absorbowanego stresu. Do rozwiązania mogą stać w kolejce emocjonalne problemy natury psychicznej. Taaaak, wiem – to nie są proste sprawy i trudno je rozwiązać przy pomocy tabletki. Choć tylko ich rozwiązanie może prawdziwie uzdrowić sytuację i zagwarantować satysfakcję w sypialni. Ale cóż tam, po co cały ten zachód z usuwaniem prawdziwych przyczyn dolegliwości, kiedy zamiast tego mogę kupić Clavin ? I już jest po kłopocie. Co z tego, że sztucznie pobudzony organizm po nienaturalnym wysiłku będzie jeszcze bardziej rozregulowany i niezdolny do działania ? Co z tego, że po rozpoczęciu sztucznego wspomagania, psychiczna blokada jest niemal gwarantowana i w dalszej perspektywie bez wsparcia chemii, nawet miss World w fazie jajeczkowania może nie być wystarczająco atrakcyjna, aby podnieść niesprawny oręż ? To wszystko nieważne, skoro na szybki numerek lepsza będzie pastylka. Czyli jak zwykle: byle prędzej, łatwiej, a to co problematyczne pod dywan. Tyle, że jak cały czas twierdzę – ta droga prowadzi donikąd…
Wiem, wiem, są przypadki, w których nieodwracalne schorzenie nie daje szans na seks, przynajmniej w tradycyjnym wydaniu i farmakologia jest jedynym ratunkiem. Po wiarygodnej diagnozie, że inaczej się nie da. Jestem jednak pewny, że to margines spożycia wspomagających erekcję specyfików. A reszta ? Autodestrukcja i napełnianie kieszeni producentom pigułek. Wszystko na własne życzenie.
Tak naprawdę, sprawa jest bardziej złożona. Bo leki rzeczywiście poprawiające ukrwienie, mogą być niebezpieczne, są sprzedawane na recepty i trudniej dostępne. Specyfiki z Internetu, mogą być kompletną fikcją jeśli chodzi o działanie, dobrze, gdy pozostają nieszkodliwym placebo. W takim przypadku sprzedający i producenci, wykorzystują dodatkowe pokłady naszej głupoty. Ale to już kolejna bajka.
I jak tu zachować spokój ? 😉
0 Komentarzy