Gwoli wyjaśnienia, gniazdo, to Onet, na którym właśnie założyłem blog, ale zarówno jak „gniazdo”, tak i „własne”, powinny być w cudzysłowie. Bo o tym, jakie to gniazdo moje, jest między innymi niniejszy post.
Wchodzę sobie na taki onet.pl i klikam. To tu kliknę, to tam, a emocje buzują… Co ja z tego klikania mam ? Jak patrzę wstecz, wraz z upływem czasu wyłączam wtyczki z kolejnych portali, czyli robię się coraz bardziej unplugged. Kiedyś było tego więcej – Rzepa, Gazeta, Onet, trochę rzadziej portale należące do bardziej radykalnych opcji politycznych. Okazało się, że to za dużo i jak siebie rozumiem, systematycznie a chwilami wręcz podświadomie, uciekam od zalewu informacyjnej sieczki. Teraz pozostał tylko Onet, ale i on, jak widzę, jest mocno zagrożony.
Próbuję uświadomić sobie, jakie informacje są mi realnie potrzebne. Co się okazuje: czasami pogoda, czasami nowiny ze sportu, jeśli coś działo się w konkurencjach, które lubię, kiedyś notowania, kursy walut. Nie, potrzebne, to złe słowo. Bo co to znaczy, że pogoda i informacje ze sportu są mi potrzebne ? Nie przeżyję bez nich ? To nie są moje realne potrzeby. Wszystkie inne potrzebne mi informacje, wyszukuję już kierunkowo, startując z wyszukiwarek, a nie zaglądając na portale „wszystko-i-nic”. Wciąż tu jednak zaglądam i się frustruję.
Teraz to, co mnie boli – zazwyczaj, zerkam jeszcze na newsy dnia. Bardziej z przyzwyczajenia, niż ciekawości. Od długiego już jednak czasu, sposób ich podawania irytuje mnie tak dalece, że zaczynam odczuwać odrazę i złość, kiedy w nie klikam. Mniej adresuję te emocje do tych, co informacje redagują, a bardziej do siebie, że to kupuję. Wszystko, obliczone jest tylko i wyłącznie na target, jakim jest moje kliknięcie. Nie chodzi tu o podanie rzetelnej informacji (cały czas pomijam treść zamieszczanych wiadomości, bo to osobna kwestia) i poinformowanie czytelnika (czyli mnie!), tylko o to, aby mnie sprowokować do kliknięcia. W tytule newsa zawsze podawana jest jakaś mglista aluzja, albo słowo klucz, albo od razu wierutne kłamstwo (byle tylko wzbudzić emocje), a jeśli już jest coś, co teoretycznie ma zawierać treść informacyjną, to chociaż z obowiązkowym znakiem zapytania na końcu. Wszystko nie po to, abym się dowiedział, ale po to, bym kliknął. Kiedy klikam – Onet wygrał – jeszcze jedna strona odpalona, pięć kolejnych reklam wyświetlonych. Moje kliknięcie zostało zliczone i zapunktowało. Onet zarobił (mówiłem, że kalam własne gniazdo). Rzygać mi się chce, kiedy to sobie uświadamiam, tę bezustanną manipulację.
Cała reszta informacji z głównej strony, krzyczy na mnie czcionkami, kolorami i znakami zapytania (btw, oglądam oczywiście strony w wersji z AdBlock’em). Rzecz jasna, klikam i tam – a to jakaś super zgrabna modelka, a to chwytający za serce fragment wypowiedzi siedemnastoletniego celebryty. Dostarczam karnie kolejne kliknięcia, czerwieniąc się po czubki uszu, kiedy uświadamiam sobie na co poświęcam mój własny, osobisty, najcenniejszy na świecie czas.
I tylko z każdym kolejnym kliknięciem narasta we mnie poczucie wstydu, że tak bezkarnie daję sobą manipulować. Że choć niby wiem i rozumiem, to przyzwyczajenia są silniejsze, niż racjonalne myślenie. Tak, jakbym głowę i swoją szarą komóreczkę jedynaczkę (to Jacek Fedorowicz, gdyby ktoś z młodego pokolenia przypadkiem czytał), zostawił niczym mokre ubranie, przed wejściem do suchego pomieszczenia. A w pierwszym kliku, odznaczył ikonę obowiązującego regulaminu: „Tak, potwierdzam, jestem debilem i jak małpa będę klikał w to, co tak inteligentnie dla mnie przygotowaliście.”
Też tak może macie ?
4 Komentarze
~Łukasz · 23 maja, 2012 o 8:58 pm
Twój tekst to moje odczucia ujęte w słowa. Lepiej bym tego nie dał rady wyrazić. Dziękuję!
jackulus · 23 maja, 2012 o 11:00 pm
To się cieszę, że nie jestem sam… 🙂
~Dominik · 17 października, 2013 o 3:27 pm
Jacku,
zgadzam się z Tobą, że w necie dominuje muł, ale tam na dnie można czasem natknąć się na małże, i dalej szukając można znaleźć w którejś małży piekną perłę. Czasem trzeba się przedrzeć, podczas tego serfowania, przez pływające plastikowe puste buteli, martwe nadęte ryby i kolorowe, lecz bezmózgowe rozgwiazy. Przeczytałem z przyjemnością Twoje wpisy od najwcześniejszych do tego właśnie – i odkryłem perłę!
Proszę Cię, pisz dalej – warto 🙂
Od czasu do czasu z przyjemnością zanurkuję głębiej, właśnie TU.
Dominik
~jackulus · 20 października, 2013 o 11:40 pm
Powiem Ci, że warto było pisać, żeby przeczytać taki wpis. Dzięki. I jeszcze raz – dzięki ! 🙂
Jak tylko będzie czas, będę pisał, bo… po prostu to lubię. Serdecznie pozdrawiam Cię Dominiku i zapraszam do odwiedzin. Również do dyskusji, wymiany poglądów i podsuwania ważnych tematów/spostrzeżeń.
Jacek