Rozglądam się dookoła i przez dłuższą chwilę obserwuję gołębia, który przydreptał nie wiadomo skąd, zatrzymał jakieś pięć centymetrów od moich stóp i bez cienia żenady, zaczął mi się przyglądać, śmiesznie zadzierając do góry swój ruchliwy łepek. Prawdopodobnie, zmodyfikowany cywilizacyjnie instynkt podpowiada mu, że z chrupanej przeze mnie zapiekanki, muszą polecieć w dół jakieś wióry, które tym samym znajdą się na jego stole. Przez chwilę zastanawiam się, czy słowo sępić lepiej definiuje krążące nad prerią amerykańskie ptactwo, czy może mój najnowszy znajomy. Po chwili zdaję sobie sprawę, że Znajomy, najprawdopodobniej w ogóle nie przejmuje się tym co piszą w gazetach o polityce, globalnym ociepleniem i faktem, że jedno z piór w jego ogonie śmiesznie się przekrzywiło, co może dać przyczynek docinkom złośliwych kolegów lub koleżanek. Być może, nie stresuje się też z powodu tych, którzy w ten łykend zginęli lub zginą w wypadkach drogowych, ani tym, że siostry Grycanki znowu pojawiły się na okładkach kolorowych czasopism, choć być może nie do końca zasługują na taki splendor i zainteresowanie. Ba, wydaje się nawet nie przejmować tym, że mogę ocenić jego zachowanie jako zbyt nachalne i lekkim ruchem stopy przyłożyć mu w dziób. Po prostu żyje, chodzi sobie, fruwa, kąpie się w kałuży, a teraz znalazł gościa, przy którym chce wrzucić coś na ruszt. Ot, taka filozofia. Jest w niej coś lekkiego, beztroskiego, na wskroś naturalnego. Może jeszcze lżejszy i bardziej radosny w odbiorze jest skaczący jak ping-pongowa piłeczka wróbel, ale klimat pozostaje ten sam.
Teraz przez chwilę myślę sobie o człowieczym, a nie ptasim świecie. O tym co ostatnio czytam, co zajmuje moją uwagę. Świadomie omijam myślami media, z ich apoteozą krzywd, nieszczęść, gwałtów i zbrodni. Przypominam sobie moje odwieczne pytanie, dlaczego nie powstaje stacja radiowa, która w eter będzie mówić tylko o tym, co dobrego zdarzyło się w naszym świecie, a takich rzeczy dzieje się przecież mnóstwo. Myślę o tym co sam piszę na blogu, o tym co czytam na zaprzyjaźnionych blogach i po raz kolejny uświadamiam sobie, że chociaż autorzy wydają się ładować swoje akumulatory raczej dobrą niż złą energią, to i tak najczęściej piszą o tym co złego dzieje się dookoła. No bo przecież trzeba o tym pisać, aby się coś zmieniło. Sam dokładnie tak rozumuję. I tym oto sposobem mam ochotę się przełamać, napisać coś innego, np. o Lekkim Sercu..
Znacie Lekkie Serce ? Jeśli nie, to posłuchajcie.. 🙂
Lekkie Serce ma się ze sobą dobrze. Wie, że to co robi ma sens i jego życie ma sens. Dlatego jest mu lekko. Lekkie Serce lubi przebywać z ludźmi, lubi się im przyglądać, ale nie nastawia się, że coś od nich dostanie. Czasem wydaje się to podejrzane. Lekkie Serce chętnie weźmie, jeśli ktoś ofiaruje mu coś swojego i potrafi się tym cieszyć. Zapomina przy okazji, aby od razu podarować coś w zamian, może da – tak sobie, wtedy kiedy będzie mogło. Lekkiemu Sercu często wystarcza samo bycie. Może usiąść na ławce w parku i z życzliwą uwagą przyglądać się jak alejką, trzymając się za ręce, idzie para nastolatków. Cieszy się widząc, jak sztywno trzymają swoje nieśmiałe w dotyku dłonie, jak zabawnie, kwadratowo maszerują, nie znając jeszcze swoich kroków, swojego rytmu i obawiając się aby przypadkiem za bardzo się do siebie nie zbliżyć, jak wolą patrzeć przed siebie, a nie na siebie, może nie widząc w ten sposób rumieńców na swoich policzkach. Lekkie Serce raduje się takim widokiem i wie, że mogą trzymać się tak pierwszy raz w życiu. A może pierwszy raz tak bardzo im na tym trzymaniu zależy. Serce Sercu od tego rośnie, ale zamiast przybierać na wadze, robi się jeszcze lżejsze. Lekkie Serce cieszy się widokiem ojca, niosącego na barana swoje dziecko, z pełną powagą odpowiadającego na dziesiątki generowanych przez młodego człowieka pytań. Wzrusza się niemal do łez, kiedy widzi zupełnie już starszych ludzi, patrzących na siebie wzrokiem, który skrzy się miłością i z którego można nauczyć się o życiu więcej niż z długiej półki, pełnej mądrych książek. Serce robi się wtedy jeszcze lżejsze. Kiedy pada deszcz, Lekkie Serce zastanawia się jak to jest możliwe, żeby w kałuży było tak dużo bąbelków i wykorzystuje każdą okazję, aby rozwiązać odwieczną zagadkę i sprawdzić, czy bardziej zmoknie idąc wolno, czy też biegnąc, zgarniając na siebie dodatkowe strużki deszczu. Komarów Lekkie Serce nie cierpi tak jak każde inne serce. Lekkie Serce uczy się mowy ptaków, zachwyca zapachem jaśminu i może bez końca przyglądać się chmurom, które niezmordowanie układają nad jego głową najdoskonalszy w świecie kalejdoskop. Lekkie Serce dostaje gęsiej skórki, kiedy zachodzące słońce wydłuża cienie, ożywia martwe przez większość dnia budynki, a powietrze robi tak czerwonym, że zaczyna się obawiać, czy aby jego oczy nie są już zbyt zmęczone i nie próbują spłatać mu na wieczór psikusa. Lekkie Serce podskakuje z radości, kiedy kierowca autobusu czeka przez chwilę na biegnącego pasażera, który z niedowierzaniem że zdążył, wskakuje na schodki i z trudem łapiąc oddech, wypowiada magiczne słowo „dziękuję“. Wówczas wszystkie Trzy Serca, robią się odrobinę lżejsze.
Wieczorem, Lekkie Serce całuje na dobranoc małe, Lekkie Serduszko i kładzie się do łóżka z drugim Lekkim Sercem. Opowiada mu, ile przez cały dzień zdarzyło się dobrych rzeczy. Oba Serca przytulają się i zasypiają szybko, wsłuchane w swoje oddechy. Wszak czeka na nie kolejny dzień, a w nim nowa porcja radości…
4 Komentarze
~W.W. · 25 czerwca, 2013 o 12:08 pm
Szkoda, że tak rzadko piszesz, bo czytam Cię z olbrzymią przyjemnością. Masz rację, że ludzie głównie mówią i piszą o tym, co negatywne dookoła. Nie od dzisiaj wiadomo, że najsilniejszym bodźcem twórczym jest niezadowolenie, rozgoryczenie, brak satysfakcji. Gdy jest nam dobrze, to jakoś nie czujemy potrzeba uzewnętrzniania tego całemu świat, po prostu jest nam dobrze i cieszymy się tym, ot tak. Ale gdy jest źle, doskonałym ratunkiem okazuje się wykrzyczenie tego na głos, choćby w formie wpisu na blogu. Lekkie serce, hmmm… Myślę, że znam lekkie serce i że każdy takie lekkie serce zna, bo gdzieś je tam nosi. Ale wbrew pozorom my lubimy te swoje ciężkie serca, jakoś łatwiej żyć z tym ciężkim niż z lekkim, paradoks. Lubimy gdy jest nam źle, przerażające, prawda?
~rozsądna · 26 czerwca, 2013 o 8:00 pm
Cóż, chciałabym cały czas być takim Lekkim Sercem, ale udaje mi się znaleźć blisko takiego stanu szczęśliwości, gdy jestem w domu na wsi, na kompletnym odludziu, przy lesie. Jak pielęgnuję grządki, sadzę kwiaty, krzewy i drzewa, a potem w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku siedzę na tarasie słuchając śpiewu ptaków, patrząc na soczystą zieleń lasu, kolorowe kwiaty, moje psy i kota, czuję się blisko Nieba.
~Jola · 15 lipca, 2013 o 8:06 am
Cieszy mnie, że jest ktoś taki jak Ty, potrafisz sprawić człowiekowi radość – dziękuję.
~jackulus · 4 października, 2013 o 8:39 pm
Z „lekkim” poślizgiem, ale wielkie dzięki – bardzo się zatem raduję… 🙂