Przeczytałem niedawno „Pojedynek z Syberią”. Żałuję, że tak późno, bo książka zacna, ale zapewne teraz dopiero do niej dojrzałem i tak po prostu miało być. Kto nie czytał, polecam. Książka, to narracyjna relacja z samotnego przejazdu pomiędzy Zurichem, a Nowym Jorkiem. Z zahaczeniem o tytułową Syberię, oczywiście. O podróżniczych przygodach można by długo opowiadać, chcę tu wspomnieć o jednym z wielu momentów, które podczas lektury skłoniły mnie do refleksji. Niby nie jest to odkrycie Ameryki, może bardziej Syberii ;-), jednak dla mnie w tak jaskrawej formie, wciąż poruszające. Ale do rzeczy.
Romuald Koperski, bohater tej samotnej ekspedycji, pomimo swego niebywałego hartu ducha, odwagi, wytrzymałości i Bóg jeden raczy wiedzieć czego jeszcze, wiele razy znalazł się w takiej sytuacji, że sam nie dałby rady kontynuować wyprawy. A to niemal utopił całe auto w nadrzecznym mule, a to zdezelował przednie zawieszenie wykonując Land Roverem nieplanowany lot z twardym lądowaniem, a to utknął w błotach topniejącej tajgi tak mocno, że gdyby nie spływ na barce, czekałby w bagnie do zimy. I tak dalej, i tak dalej. Z każdej tego typu opresji wychodził obronną ręką, ponieważ udawało mu się znaleźć kogoś, kto mu dopomógł. Scenariusz i zachowanie przypadkowo napotykanych wybawców były zwykle bardzo podobne: pierwsza i natychmiastowa reakcja, to pomoc – nieznajomemu, spotkanemu w dzikiej naturze podróżnikowi. Pomoc, wymagająca niekiedy dużego nakładu i poświęcenia – kiedy Kazachowie pomagali wyciągnąć mu z rzeki zakopane auto, jechali po niego w cztery konie, niemal sto kilometrów. W jedną stronę. A cała akcja ratownicza zajęła im 2 dni. Kiedy Koperski w tego typu sytuacjach, po wyciągnięciu go z opresji próbował płacić posiadanymi dolarami, patrzono na niego jakby był kosmitą. Co prawda w tamtych rejonach, ze swoim obładowanym samochodem był trochę podobny do kosmity, ale z drugiej strony świetnie mówił po rosyjsku i oferował jako zapłatę za pomoc walutę wymienianą na całym świecie. O dużej, przynajmniej nominalnie wartości. Swoimi pytaniami o zapłatę wzbudzał najczęściej zdziwienie, czasem wesołość („a po co nam twoje pieniądze ?”), wiele razy święte oburzenie. Przecież pomoc drugiemu człowiekowi, w tak trudnych warunkach, w jakich wszyscy tam żyją, lub żyć próbują, to święta i najnormalniejsza sprawa. Wiele miejscowych ludów obarcza się wręcz odpowiedzialnością za bezpieczeństwo i opiekę nad przyjezdnym, jeśli już pojawi się w ich progach. Tak było przez całą Syberię. Oprócz ostatniej pomocy, z której Koperski musiał skorzystać.
Kiedy już dotarł do morza Czukockiego, miał zamiar ugadać się z jakimś rybakiem, żeby podrzucił go na Alaskę. Okazało się to nierealne, ponieważ pomijając wszelkie techniczne szczegóły, opłaty za zawinięcie do amerykańskiego portu były tak duże, że przeprawa przy pomocy rosyjskiego kutra była po prostu niemożliwa. W takich okolicznościach, poznani podczas podróży Rosjanie, skontaktowali się ze statkiem amerykańskim, który tamtędy przepływał i uzyskali zgodę na przewóz Land Rovera razem z jego właścicielem. Kiedy po kilku dniach oczekiwania statek zawinął do portu, a Koperski wszedł na pokład, aby przywitać się z kapitanem, pierwsze słowa jakie usłyszał, to było pytanie, czy już zapłacił za przejazd…
Dwa światy.
2 Komentarze
~harcerz · 22 maja, 2012 o 10:58 am
Czytalem te ksiazke i jeszcze jedna.Polecam ..,nawet ze wzgledu na fantastyczne zdjecia.Natura pur,az dech zapiera.Jestem pelen podziwu dla naszego rodaka,za pomysl,determinacje i optymizm ducha.Jest tylko male ale….(jak zawsze),alkohol!!alkohol i alkohol.Przeciez na 95 % stronach ksiazki oni wszyscy chlaja!!! Pija bez przerwy i jada samochodem.Czy nie da sie jakos inaczej????? JESTEM PRZYGODA ZAFASCYNOWANY I JEST MI SMUTNO.Z jednej strony wspanialy ludzie,goscinnosc ,chec pomocy,z drugiej strony alkoholizm i beznadziejnosc ,brak przyszlosci i nadzieji.
jackulus · 22 maja, 2012 o 11:26 am
Tak, to prawda. Wódki przelewa się podczas podróży całe morze. Choć wydaje mi się, że ma to znaczenie w szerszym kontekście całego sposobu na życie, a nie samym aspekcie prowadzenia po pijanemu. W żadnej mierze tego nie pochwalam, ale tamte warunki są tak inne… Koperski zresztą nie wspominał o żadnych wypadkach na transsyberyjskich szlakach i bezdrożach ;-).Żyją tam w tak innych warunkach niż my, tutaj, nawet na naszym „polskim Zachodzie”, że nie podejmuję się oceniać ich alkoholizmu swoją miarą. Sam bym chyba takiej podróży ze względu na potrzebną do wypicia ilość wódki, nie wytrzymał, ale też nie wiem, czy wytrzymałbym bez niej, żyjąc gdzieś w bezmiarach Syberii. Książka i wyprawa fascynujące.Ciekawe, czy i jakie zmiany zaszły tam do dzisiaj ? Wszak sporo czasu już upłynęło…