Dostałem dziś pierwszego maila, którego ktoś napisał do mnie ze strony Na Chłopski Rozum. Ktosiem, jest kobieta, lub dziewczyna, która… na tyle poruszyła moje emocje, że zdecydowałem się zrobić pod ich wpływem notkę na blogu.
Pierwszy odruch, to miłe zaskoczenie – ktoś zajrzał na moją stronę, coś widać przeczytał, ba – coś nawet do mnie napisał. To pierwsze skojarzenia, które pojawiły się w moim starym-ale-ciągle-naiwnym umyśle, zanim jeszcze zacząłem czytać maila, którego treść była w skrócie następująca: Na początek wyrażona została(niewątpliwie szczera) nadzieja, że nie zwątpię w swej twórczości i blog dalej będę rozwijał, co powinno poskutkować pobiciem rekordów popularności. Ha, jasne – przecież sam nie myślę inaczej. A tu taki jasny dowód, że się nie mylę, skoro jak widać są na świecie inne byty, podobnie jak ja przyszłość antycypujące. We wrażliwym temacie renomy mojego bloga przynajmniej. Później w mailu pojawia się niewinna, zaplątana w oratorskich wywodach /sarkazm, rzecz jasna/ sugestia, że mogę w linkach na blogu dodać „jakaś-kobieca-strona.pl”, a słowo dalej, jako wsparcie dla wspomnianej intencji czytam, że „tematyka mojego bloga pokrywa się z Jakaś-kobieca-strona.pl”. Na deser kilka pomocnych rad dotyczących pozycjonowania, a nawet oferta pomocy. Miód malina.
No i co ? W drugim odruchu, jeszcze przez ułamek sekundy jest radośnie. Coś nam się tam pokrywa razem z Kobietami (mam za słabą silną wolę, aby zatrzymać podświadomość w pozytywnych skojarzeniach), znaczy się rozumiem je, no i w ogóle mam poglądy podobne jak inni ludzie. Zatem w kupie raźniej. Dalej, jest już tylko gorzej. Kiedy z poślizgiem włącza mi się do akcji szara komóreczka jedynaczka, pojawiają się wątpliwości. Jedna, druga, później są jak gęstniejąca mżawka, dalej spada deszcz wątpliwości, wieje wiatr i w ogóle burza gradowa. Już pierwsza racjonalna myśl, ciągnąca za sobą pytanie, co konkretnie w tym co napisałem, może „pokrywać się” z treścią Jakaś‑kobieca‑strona.pl, budzi zastanowienie. Nie tylko zastanowienie, ale i podświadomy wkurw, bo w sumie, jeśli już, to wolałbym mieć poglądy spójne z Jakaś-męska-strona.pl (nawet jeszcze bez ich sprawdzania), niż Jakaś-kobieca-strona.pl. Co ja takiego napisałem, że pasuje do Jakaś-kobieca-strona.pl ? Krótki rachunek sumienia, w końcu postów nie ma wiele i okazuje się, że wątpliwości rosną. A może baby też już wiedzą o co (w życiu) chodzi i piszą o tym na swojej stronie ? A jeśli jednak nie ? O co kaman ?
Decyduję się poświęcić chwilę i zaglądam na www.jakaś-kobieca-strona.pl. Z braku czasu, dosyć pobieżnie oceniam poszczególne wątki portalu: Najpierw felietony – sam wyraz brzmi znajomo, ale na tej zasadzie mogę pokrywać się tematycznie z całym Internetem. Konkretne felietony w rodzaju „Marzę o mężu miliarderze!”, czy „Zostań zołzą!”, nie potwierdzają ideologicznej jedni. Kolejne bloki tematyczne: „Moda”, „Ciacha”, „Uroda”, „SPA”, „Mamą być”… coś tu nie gra. Biorąc na klatę ryzyko zbyt pochopnej oceny, tam już jednak nie zaglądam. Ciągle jeszcze cenię swój czas. Nie – kobiety są dalej kobietami (i chwała im za to), a ja wiem, co u siebie na blogu napisałem. Problemem jest tylko ten mail, który dostałem. I wtedy, niczym zorza na ciemnym niebie, horyzont nad moją jedynaczką się rozjaśnia. Osoba, która napisała do mnie tego maila, nie czytała najprawdopodobniej ani litery z tego co napisałem. Podobne maile wysłała zapewne do dziesiątek czy setek nowych blogerów. Po co ? Po ten link, który w imię jedności ideologicznej mam zamieścić na swojej stronie. Wszystko jest jednym. Jak nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. A w obecnych realiach, o kliknięcia. Kolejny link, kolejne kliknięcia, kolejne obejrzane reklamy, kolejne wykreowane potrzeby, kolejne zarobione pieniądze. Ten sam obłęd cały czas.
Nie, droga Pani z Jakaś-kobieca-strona.pl (jeśli to była pani). Nie zamieszczę do niej linku na swoim blogu. Za to powiem, że brzydzi mnie wszechobecne, zakamuflowane i naiwnie podstępne zabieganie o kasę. Jestem w stanie zrozumieć ostrą walkę i konkurencję, ale nie mam serca do podjazdowej wojny, opartej na psychologicznych chwytach. Głównie dlatego, że zabija we mnie normalność, ufność, zabija uczciwość. Nakazuje na każdym kroku uważać, czy ktoś nie chcę mnie wydymać (pardon, ale nie mogłem się powstrzymać). Nawet na drobiazg, nawet na kliknięcie. Nie chcę swojego życia i swojej energii tracić na bezustanne uważanie, czy nie jestem oszukiwany. Ta droga prowadzi donikąd.
Nie będę zaglądał na Jakaś-kobieca-strona.pl. Stosują tam sposoby na życie, których nie aprobuję.
0 Komentarzy